poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Berlin lat 20. - kluby, które chciałabym odwiedzić


Wyobraźcie sobie, że macie możliwość skorzystania z maszyny czasu. Jaki kierunek i jakie lata byście wybrali? Na mojej liście wysokie miejsce zajmuje Berlin czasów Republiki Weimarskiej. Niemal każda dziedzina sztuki (film, malarstwo, literatura, architektura, kabaret etc.) była wtedy w rozkwicie, a w samym Berlinie funkcjonowało tysiące miejsc, które chciałabym odwiedzić. 
Dziś krótka opowieść o dwóch niesamowitych klubach, które działały w latach 20. i 30. XX wieku w Berlinie.

Haus Vaterland

Ulokowany na Potsdamer Platz Haus Vaterland zajmował cały budynek. Jego modernistyczna bryła przywoływała na myśl scenografię filmu Metropolis Fritza Langa. Zwieńczony neonowymi pierścieniami, zapraszał na jeden z pięciu poziomów, w których mieściło się 12 restauracji oraz sala kinowa wytwórni UFA na 1200 osób. Posiadał także swój własny magazyn The Berolina.

Dwanaście restauracji kusiło kuchniami narodowymi i regionalnymi. Można było wybierać spośród przysmaków tureckich, hiszpańskich, wiedeńskich, bawarskich, japońskich, włoskich, węgierskich, kuchni Republiki Reńskiej, okolic Baden, północnych Niemiec oraz Ameryki Północnej. Błyszczące motto wiszące nad wejściem do budynku głosiło "Every Nation Under One Roof!" i nie było w tym dużej przesady. Wejście kosztowało 1 markę i prowadziło w stronę Palmiarni oraz kabaretu.
Hol Haus Vaterland
Każda z restauracji, oprócz serwowania przysmaków kuchni narodowej czy regionalnej, miała odpowiedni wystrój. W sali bawarskiej atrakcją było sztuczne jeziorko, obsługa chodziła w tradycyjnych strojach, a kelnerzy jodłowali do siebie.
Wiedeńska kawiarnia zachwycała wymalowaną panoramą stolicy Austrii, orkiestra grała walce Straussa, a obok stolików przejeżdżały małe elektryczne kolejki.
Salon amerykański ozdobiony był kaktusami, a wejście przypominało to z tradycyjnych saloonów. Obsługa wyglądała niczym obsada westernów.
Największe wrażenie robiła kuchnia Republiki Reńskiej. Ogromnych rozmiarów salę otaczała wymalowana panorama brzegów Renu, wzdłuż niej wiła się prawdziwa rzeczka, były także ruiny zamku, przy których występowała orkiestra.
Co 55 minut salę zalewały promienie słoneczne, a o pełnej godzinie zaczynało się kilkuminutowe show. Najpierw nad gośćmi zbierały się czarne chmury, a po chwili cała sala tonęła w mroku. Grzmoty i błyskawice zapowiadały rozpoczynającą się burzę! Przez salę przechodził mały deszczyk, następnie zza chmur wychodziło słońce, a na horyzoncie pokazywała się tęcza. Przypominam - były lata 20. XX wieku! I takie rzeczy działy się w lokalu. 

 

Haus Vaterland posiadał 12 zespołów, 24 tańczące dziewczyny i ponad 50 numerów kabaretowych.
Pracownicy na dachu Haus Vaterland
W czasie wojny budynek uległ zniszczeniu, a w latach 70. całkowicie go rozebrano.

Drugim miejscem, które zadziwiało swoimi atrakcjami było RESI (Residenz - Casino) mieszczące się przy Blumenstrasse 10. 
Wystrój lokalu łączył wpływu paryskiego  fien de siecle  z supernowoczesną technologią.

Jedna z sal zachwycała malowidłami egzotycznej flory i fauny, na scenie mechaniczne gejzery eksplodowały migoczącą parą, a setka lustrzanych kul umieszczonych wzdłuż jej wnętrza rozkwitała niczym kwiaty.

 Większość gości odwiedzała Resi ze względu na znajdujące się w środku nowinki technologiczne. Przy 150 stolikach oraz 50 balkonach umieszczone były telefony. Każdy z gości otrzymywał plan sali z numeracją stolików i w każdej chwili mógł zatelefonować do wybranej osoby. 


Goście mogli także wysyłać sobie małe prezenty. Specjalna karta z upominkami, zawierała między innymi małe flakony perfum, gilotyny do cygar czy plan tajemnej schadzki (można było wybierać spośród 135 prezentów). Każdy stół zaopatrzony był w pneumatyczną rurę, która wysyłała wybrany upominek na konkretny stolik. Prezent lądował w specjalnym koszyczku!
W czasie Olimpiady w roku 1936 Resi była wymieniana jako największa atrakcja Berlina. Podczas wojny budynek został zbombardowany.
To oczywiście tylko dwa niesamowite miejsca spośród setek, które funkcjonowały wówczas w tym mieście. 
Jeśli jesteście ciekawi, jakie jeszcze tajemnice skrywał Berlin Republiki Weimarskiej, zachęcam do zapoznania się z książką Voluptuous Panic: The Erotic World of Weimar Berlin.


Z innych książek polecam także "Berlin. Szalone lata 20, nocne życie i sztuka" Iwony Luby


A także opowiadania Christophera Isherwooda "Pożegnanie z Berlinem".

  







9 komentarzy:

  1. Motyw knajpy z telefonami przy każdym stoliku wykorzystano w Cabaret z Lizą Minelli, ale nie wydaje mi się by było to przełożeniem konkretnego miejsca na język filmowy. Nie wiesz czegoś na ten temat?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Film jest luźno oparty na opowiadaniach Isherwooda właśnie. Może w którymś (nie czytałam wszystkich) znalazł się opis Resi. W końcu Isherwood mieszkał pod koniec lat 20. i do połowy 30. w Berlinie, więc zapewne odwiedził ten lokal nie raz :)

      Usuń
  2. "Voluptuous panic" brzmi świetnie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Okropnie spodobał mi się te post! Nawet nie wiedziałam, że w latach 20 było tyle ciekawych klubów...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam książkę - opisane są takie miejsca, że ho ho :)

      Usuń
  4. Świetny blog, bardzo inspirujący. www.kashmirinspirations.blogspot.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam wielką ochotę zaopatrczyć się w publikację "Berlin szalone lata 20". Z tej samej serii jest jeszcze "Paryż w czasach belle epoque". Kupiłam tą książkę na urodziny mojej przyjaciółce zakochanej w Paryżu i choć nie zdążyłam jej przeczytać to i tak zrobiła na mnie duże wrażenie - była naprawdę świetnie wydana : piękne zdjęcia, ładny papier, twarda okładka... Była warta swojej ceny.
    Nie chciałabyś może wpaść na mojego bloga ? Właśnie go założyłam i choć jest skromny i nie do końca w tej samej tematyce (ale wrzuciłam zdjęcia prezentów inspirowanych art deco :)) to zależało by mi na Twojej opinii bo bardzo cenię sobie Twojego bloga :)
    Tak czy siak pozdrawiam i czekam na kolejny wpis.

    OdpowiedzUsuń
  6. there is another book about berlin in the late 20s. it's written by franz hessel and in germany it's called 'spazieren in berlin'. it got first published in 1929. in this book he spents several sites on explaining the experience of the cafe 'vaterland'. i just read it some days ago and i remembered your post. so i had to go back here to check out the pictures.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

AddThis