środa, 13 kwietnia 2016

Paryż w stylu retro: Dita von Teese w Crazy Horse

To był jeden z najbardziej intensywnych wyjazdów ostatnich kilku lat, połączony ze zwiedzaniem miasta, które zawsze chciałam odwiedzić oraz występem kobiety, którą marzyłam zobaczyć na scenie. Paryż był dokładnie taki, jaki miał być, a trudno sprostować tak wysokim wymaganiom oraz wyobrażeniom, które gromadziłam od dawna na podstawie filmów, zdjęć czy książek. Zachwycił mnie i pozostawił wielki niedosyt, bo ile można zobaczyć w ciągu niespełna trzech dni?

Harmonogram zwiedzania był napięty i wielu z zaplanowanych miejsc nie udało mi się odwiedzić. Zadowolona jestem jednak z tego, że zobaczyłam większość najważniejszych punktów miasta, oczywiście tylko z zewnątrz, bo na stanie w kolejkach (o jednej będzie za chwilę) czasu brakowało. Nie podzielę się z Wami (tak jak w przypadku Pragi czy Berlina) ciekawymi adresami sklepów vintage, gdyż na to również postanowiłam w tym wypadku nie tracić czasu. Co zatem udało mi się zobaczyć w ciągu tych kilkudziesięciu godzin? Zwiedziłam okolice cudownej wieży Eiffle'a, poszłam pod monumentalną katedrę Notre Dame, by następnie przejść wzdłuż Sekwany, odwiedzić na chwilę Luwr, a z wysokości 100-metrowego Diabelskiego Młyna obejrzeć nocną panoramę miasta. Odwiedziłam przepiękny cmentarz Pere Lachaise,  z obowiązkowym postojem pod miejscem spoczynku Jima Morrisona oraz zdjęciem przy rzeźbie, która widnieje na jednym z albumów Dead Can Dance. Byłam w eleganckiej Galerie Lafayette, a następnie pomaszerowałam w stronę Montmartre, mijając po drodze smukłe kamienice i mnóstwo kolorowych drzwi. Ta część Paryża zachwyciła mnie najbardziej i żałuję, że tak mało czasu mogłam tutaj spędzić.

Z Rockagirl
Z Iną von Black
Na koniec najważniejsze: czyli powód, dla którego znalazłam się w Paryżu. Występ Dity von Teese w słynnym kabarecie Crazy Horse. W niedzielę zaplanowano spotkane z fanami, podpisywanie książki oraz pamiątkowe zdjęcia, niestety organizatorzy nie przewidzieli chyba aż tak dużego zainteresowania. Chociaż spędziłyśmy w kolejce ponad dwie godziny, nie udało nam się wejść do środka...
Gorycz niedzielnej porażki osłodził poniedziałkowy występ, który był doskonały. Dita von Teese perfekcyjna w każdym calu, jej występy dopracowane w najmniejszym szczególe. Kostiumy przygotowane wraz z Christianem Louboutinem, Alexis Mabille oraz Zuhair Muhair były spektakularne. Nasza loża mieściła się zaledwie kilka metrów od sceny, dzięki czemu wszystko było doskonale widoczne. Występy Dity przeplatane były pokazami artystek Crazy Horse oraz stepowaniem dwóch zabawnych braci. Niestety w trakcie pokazów robienie zdjęć było surowo zakazane, dlatego posiłkuję się oficjalnymi materiałami z  instagramowego konta kabaretu.

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Crazy Horse Paris (@crazyhorseparis_official)
Jak tu wszystko pięknie lśniło i migotało. Numer "La Bain" będący hołdem złożonym Miss Candida, artystce występującej w latach 50., oczarował swoim przepychem. Suknia, gorset, pas, pończochy i szpilki - miałam ochotę wskoczyć na scenę, by tylko móc tego dotknąć :)

Ten numer był pierwszym pokazem Dity. Widziałam jego zapis na DVD z poprzednich występów artystki w Crazy Horse. Na żywo wygląda oczywiście jeszcze lepiej!
Podsumowując: wspaniałe występy w eleganckich wnętrzach, okraszone kilkoma kieliszkami szampana i doborowym towarzystwem Iny von Black oraz Rockagirl.

6 komentarzy:

  1. Ojeeej! Nie spodziewałam się ciekawostki o moim ukochanym DCD otwierając tego posta :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to był główny punkt mojego paryskiego programu - trochę zajęło odnalezienie grobowca, ale jak już mi się objawił, to poczułam się, jakbym weszła w okładkę :)

      Usuń
  2. :))) Zachwycająca foto-relacja! Bardzo czekałam. ;))) W swoim panterkowym płaszczyku, wyglądasz obłędnie - widać, że szyty na miarę, idealny. Bardzo podoba mi się to zdj., gdzie siedzisz na ławeczce, jest jakieś takie "żywe" ;). Wszystkie fotografie zachwycające, pozwoliłam sobie kilka ukraść :), a 'prasa' trafiła na pulpit ;)
    Co do występu Dity {którą bardzo cenię, choć nie aż tak, żeby wyłożyć 'taką' kwotę na Jej występ ;) ale naturalnie rozumiem, bo też mam Idola, którego pragnęłabym zobaczyć na żywo, na deskach londyńskiego teatru ;)} dyskutowałyśmy z siostrą, po tym co napisałaś, cóż... czułabym "mały niesmak", gdybym się tyle wyczekała na (tym bardziej obiecany) 'kontakt' z Gwiazdą i wszystko na nic ;] - przez te 2 godziny, mogłyście jeszcze coś pozwiedzać. ;) Ale tak jak piszesz - wina organizatorów. Trochę, kolokwialnie mówiąc - ściema - co? nie widzieli ile jest sprzedanych biletów?. W takiej sytuacji (takiej ilości fanów) powinno zostać zorganizowane spotkanie (w większej sali) - na kształt konferencji "comic con" , wpuścić ludzi na podst. biletu zakupionego na sam występ. Każdy miałby szansę zadać Di(t)-cie pytanie, autograf - rzecz nabyta, a takie spotkania zawsze są ciekawe, wspomnienia zaś - bezcenne. ;)
    Mimo tego małego niedociągnięcia, szczerze zazdroszczę Wam pięknej wycieczki. Wspomnienia pozostaną na pewno na bardzo, bardzo długo, a może kiedyś uda Wam się powrócić na dłużej (w tym samym składzie), by odwiedzić miejsca, których nie zdążyłyście zobaczyć. - Tego Wam życzę. :)

    p.s. 1) Pozwolę sobie zwrócić Ci uwagę (za co przepraszam): w tekście nastąpił malutki błąd - taki chochlik ;) - chodzi o nazwisko projektanta - Zuhair Murad.
    p.s. 2) Dita - piękna :) też chcę taką pupę kształtną ;))).
    p.s. 3) Piszę tutaj (bo jak wcześniej pisałam - face book-a niet) oglądam (ostro, 2 x 2 pierwsze odcinki, dzień po dniu) "11. 22. 63" , czekałam 2 mies. (bo tak się dowiedziałam) i... jestem zachwycona ;*** . Wszystko jest tak dopracowane, że zapiera dech w piersiach. Kiedy J. Franco wyszedł od fryzjera w (TYM) garniturze i założył kapelusz ;D wgniotło mnie w fotel. Sarah Gadon - jak zawsze cudowna - Dziewczyna stworzona do kostiumowych ról, a Kennedy nawet od tyłu wygląda jak Kannedy {mama wie najlepiej;)} Rewelacja! Szkoda, że nasz "Bodzio" nie jest na takim poziomie, lookam lookam, bo też TAK czekałam, to już dolookam do końca... . ;) Polecam Tobie oraz wszystkim Dziewczętom, "Bates Motel" - prequel do "Psychozy" A. Hitchcocka, powiem tylko tyle: niewiarygodnie dobry!; jestem na 4-tym sezonie; ma być w tvp. ;)
    p.s. 4) Przez Ciebie wystygł mi mój yunnan. ;P

    Pozdrówki!
    IvyCath

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za fajny komentarz :) Co do oczekiwania na spotkanie. Z tego, co wiem, Dita chciała z każdym zamienić kilka słów, a nie tylko machnąć autograf i uśmiechnąć się do zdjęcia :) To szalenie miłe z jej strony i tym bardziej zazdroszczę spotkania z nią, tym którzy mieli to szczęście. Oczywiście organizatorzy mogli jakoś delikatnie dać do zrozumienia, że na zewnątrz czeka tłum, ale cóż...trudno. Oczywiście planuję powrót, tym bardziej, że teraz mam bezpośrednie połączenie z Łodzi :)pozdrawiam

      Usuń
  3. Przypomina mi to moją wycieczkę do Paryża, uwielbiam atmosferę tego miasta. Też poleciałam na trzy dni i chociaż nogi praktycznie odpadały mi od nadmiaru zwiedzania to mentalnie wróciłam całkowicie zresetowana, zrelaksowana i wypoczęta. Następnym razem polecam Ci odwiedziny w Musée d'Orsay, już samo wnętrze jest cudowne (gmach pełnił funkcję dworca w latach 1900-1939).

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

AddThis