Co jakiś czas na światło dzienne wychodzą kolejne, coraz bardziej prywatne rzeczy należące kiedyś do Marilyn Monroe. Tym razem na aukcji amerykańskiego domu Julien's wystawiono bardzo osobiste pamiątki po aktorce, które początkowo należały do jej mentora i nauczyciela Lee Strasberga. Kolekcja zawiera ponad 200 przedmiotów: miłosne listy, które aktorka pisała do swoich mężów Arthura Millera oraz Joe DiMaggio, osobiste zdjęcia, kontrakty, zapiski, ulubiony płaszcz Marilyn, biżuterię i inne drobiazgi.
Oprócz tego recepty i listy, które aktorka otrzymała od swoich lekarzy czy pusty pojemnik po lekach..., rentgen klatki piersiowej, komplet bielizny.
Czy wystawianie takich przedmiotów na aukcji powinno w ogóle mieć miejsce? Prywatne listy, które były przeznaczone tylko dla adresata, recepty od lekarzy. Nie jestem przekonana.
Aukcja rozpoczyna się 5 grudnia i udział w niej można wziąć także online. Chętnych na kawałek prywatnego życia gwiazdy na pewno nie zabraknie.
Też uważacie, że nie wszystko powinno być wystawione na sprzedaż?
Biżuteria do włosów |
Listy od Joe DiMaggio |
Rentgen klatki piersiowej |
Po tylu latach korespondencja Monroe jest pewnie uznawana za tak publiczną, jak listy Słowackiego do matki. Zaś sprzedawanie każdego skrawka życia aktorki, jaki się uda znaleźć, przypomina mi nieco robienie tego samego z przedmiotami należącymi do świętych i błogosławionych (i z nimi samymi zresztą też).
OdpowiedzUsuńZ Wikipedii:
"Najważniejsze relikwie to relikwie I stopnia, na przykład krew świętego, jego kości, skóra, włosy, paznokcie.
Drugi stopień stanowią przedmioty, którymi posługiwał się dany święty: ubrania, rzeczy osobiste, rzeczy mające bezpośredni kontakt ze świętym – jego szaty, modlitewnik, różaniec i inne przedmioty codziennego użytku.
Relikwie trzeciego stopnia powstają przez styczność z relikwią sklasyfikowaną w grupie pierwszej. Mogą to być na przykład rzeczy potarte o część ciała zmarłego świętego lub dotknięte przez samego świętego w trakcie życia."
Generalnie makabra. Choć mnie bardziej dziwi popyt na takie rzeczy, niż podaż.
Bardzo fajny wpis. Będę zaglądać częściej.
OdpowiedzUsuń