Photo by Florian Klauer on Unsplash |
To nie będzie wpis o tym, jak zostałam odzieżową minimalistką, choć fascynują mnie blogi poświęcone minimalizmowi i chętnie czytam o tym, jak inni radzą sobie z nadmiarem rzeczy, budowaniem garderoby od podstaw i zmniejszaniem liczby ubrań do niezbędnego minimum. To będzie raczej wpis o tym, jak pewnego dnia po kolejnej, sezonowej selekcji ubrań przeznaczonych na sprzedaż postanowiłam zmienić swoje podejście do zakupów. I opracować coś na kształt zakupowego planu, którego będę się starała trzymać.
Kilkanaście miesięcy temu zorientowałam się, że 99% odzieżowych zakupów robię przez internet. To z jednej strony bardzo ułatwia sprawę, bo nie muszę odwiedzać galerii handlowych, których szczerze nie znoszę. Nie lubię hałaśliwej muzyki, nachalnych sprzedawców, innych klientów oraz przymierzalni. Z drugiej strony łatwość dokonania zakupu o każdej porze dnia i z dowolnego miejsca (szczególnie z pociągu, gdy wracam z pracy), sprawiał, że moje wybory nie zawsze były przemyślane, a dodatkowe obniżki zachęcały do kolejnych zakupów. I tak w mojej szafie lądowały ubrania, których potem za często nie nosiłam. Collectif robi wakacyjne wyprzedaże? Grzechem byłoby nie skorzystać! Nieważne, że potem w mojej szafie wisiały ubrania, czasem z metkami, które jakoś nijak nie chciały pasować do mnie czy mojej figury.
Zamiast kilku rzeczy tańszych, jedna droższa
Stąd postanowienie numer jeden, które wdrożyłam w zeszłym roku: zamiast kupować kilka przecenionych na wyprzedażach rzeczy, kupuję jedną droższą, którą mam od dawna na oku. W tym postanowieniu nie chodzi nawet o to, że droższa rzecz będzie prawdopodobnie lepszej jakości od tej tańszej (choć nie jest to regułą, często marki retro pozycjonujące się jako te z wyższej półki szyją w tych samych chińskich fabrykach, co marki popularne --- zachęcam do lektury tego posta na blogu Poli Loli). Raczej o to, by zmniejszyć ilość kupowania nowej odzieży do minimum i wybierania tylko tych rzeczy, które są na tzw. liście marzeń.
Czym jest lista marzeń i jak działa?
Na listę (jest krótka) trafiają rzeczy marek retro, które są raczej kosztowne, a ich zakup musi być bardziej przemyślany. Jeśli po miesiącu czy dwóch rzecz z listy nie wywołuje u mnie większych emocji, zostaje z niej wykreślona. W ten sposób unikałam zakupów, które mogły okazać się nietrafione i co jakiś czas wybierałam jedną rzecz, na którą chciałam przeznaczyć pieniądze. Wszystkie zrealizowane zakupy uznaję za udane, bo rzeczy te bardzo często wykorzystuje w codziennych stylizacjach. Co z listy trafiło do mojej szafy i z czego jestem zadowolona?
Torebka To Die For marki Tatyana Boutique
To Die For |
Torebka Spiderweb Backseat Baby Sourpuss
Spiderweb Backseat Baby |
Torebka doskonała na co dzień. Bardzo pojemna i wygodna. Jej cena nie była bardzo wysoka, ale zważywszy, że drugie tyle musiałam zapłacić za wysyłkę z USA, nad jej zakupem również trochę się zastanawiałam. Było warto!
Sukienka Odette Miss Candyfloss
Odette |
Koszula Clarice The Seamstress of Bloomsbury
Clarice |
Nowe rzeczy tylko z listy, spoza niej wyłącznie z drugiej ręki
Kolejny punkt, do którego staram się stosować od kilku miesięcy dotyczy zakupów nowych ( w sensie nieużywanych) rzeczy. Jeśli uznaję, że czegoś potrzebuję (np. prosty czarny sweter albo czarny jesienny płaszcz) szukam tego na portalach sprzedażowych. Dzięki temu oszczędzam i wspieram recykling rzeczy. Polecam również zaglądać na wszelkiego rodzaju grupy sprzedażowe na Facebooku, które mają coraz większą i ciekawszą ofertę. Jeszcze nie zdarzyło się tak, abym nie znalazła tego, czego szukałam. Oczywiście można wpaść też w pułapkę kupowania ubrań niepotrzebnych, bo są tanie, ale często można też wymienić się na coś ze swoich ubrań.
Druga kwestia dotyczy znanych marek retro, które są dość drogie. Warto poszukać ich na zagranicznych portalach sprzedażowych. Polecam szczególnie brytyjskiego Ebay'a, gdzie w ostatnim roku udało mi się kupić dwie sukienki Vivien of Holloway - na każdą razem z wysyłką wydałam mniej niż 20 funtów (nowa sukienka kosztuje 99 funtów) czy The Pretty Dress Company (nowa sukienka - 100 funtów, używana 25 funtów). Na jednej z grup Facebookowych kupiłam również piękną sukienkę marki Stop Staring! (nowa kosztuje około 160 dolarów, ja swoją kupiłam za 100 zł).
Vivien of Holloway za 18 funtów |
Vivien of Holloway - około 20 funtów z wysyłką |
The Pretty Dress Company - około 25 funtów z wysyłką |
A czy wy planujecie swoje zakupy odzieżowe i czy jesteście zadowolone z tego, co macie w szafach?
Dziękuję za ten post - to bardzo ciekawe zobaczyć, jak wyglądają Twoje plany zakupowe:) mam związane z tym pytanie: czy nosiłaś może sweterki bawełniane (i inne niesztuczne) Collectif? Potrzebuję dzianiny w szafie, a na moim etapie życia nie mam czasu na polowania w sklepach i internecie na coś, co będzie dobrze wyglądać, już nawet wolałabym coś zrobić:) tylko że lubię gładkie faktury, stąd pytanie - polecasz jakieś sklepowe dzianiny?
OdpowiedzUsuń