poniedziałek, 19 kwietnia 2021

#whomademyclothes? Rusza Tydzień Fashion Revolution 2021


Od 2013 roku Fashion Revolution, międzynarodowa organizacja działająca na rzecz mody odpowiedzialnej, stawia branży odzieżowej konkretne i niezwykle ważne pytanie. Niestety nadal większość marek odzieżowych, szczególnie z segmentu fast fashion, nie chce udzielić na nie odpowiedzi. Okazuje się, że cztery proste słowa-  "Kto zrobił moje ubranie?" - wywołują popłoch lub konsternację, ale my, konsumenci i klienci, nie chcemy dłużej tolerować mody, która chce funkcjonować na niejasnych zasadach.

Pytanie #whomademyclothes?, które od siedmiu lat zadaje Fashion Revolution, z jednej strony stara się upamiętnić ofiary katastrofy budowlanej, do której doszło, gdy zawaliła się jedna z bangladeskich szwalni, z drugiej zainicjować dyskusję o modzie transparentnej i odpowiedzialnej. Między 19 a 25 kwietnia na facebookowej stronie i instagramowym koncie @fash_revpoland będą się odbywać spotkania z ekspertami i warsztaty upcyklingowe przygotowane przez zespół szkolnych ambasadorów Fashion Revolution. Ukoronowaniem tegorocznego tygodnia Fashion Revolution będzie emisja filmu zarejestrowanego podczas eksperckiej debaty "Transformacje. Rozmowy o przyszłości mody cyrkularnej", która odbyła się 17 kwietnia 2021 r.




















Gdy przypominam sobie, jak przez ostatnie dziesięć lat zmieniło się postrzeganie branży odzieżowej, daje mi to nadzieję na lepszą przyszłość. Kiedy w 2010 roku zaczynałam pisać o modzie, w materiałach prasowych nadsyłanych do redakcji nie było informacji o tym, z jakich materiałów wykonane są ubrania, a już tym bardziej w jakim kraju odbywa się produkcja. Szczerze? Mam wrażenie, że niewiele osób wówczas interesowało się tym z jakich tkanin szyje H&M albo gdzie swoje ubrania produkuje Reserved. Media, razem z odbiorcami, cieszyły się, że do Polski wchodzą kolejne znane sieciówki, o których będzie można pisać. Ekscytowały nas współprace na linii celebryta-marka, z utęsknieniem czekaliśmy na otwarcia nowych centrów handlowych. To, czy ubrania produkowane są w Polsce czy Chinach, nie było przedmiotem zainteresowania mainstreamowych mediów. Mnie też to niestety wówczas nie interesowało. 

 

Dziś mogłoby się wydawać, że pierwszym takim poważnym "pęknięciem" w branży odzieżowej była przywołana na początku tego wpisu katastrofa budowlana, do której doszło w stolicy Bangladeszu w 2013 roku. W tamtym czasie światowe i polskie media publikowały zdjęcia wykonane na miejscu przez czeskiego fotografa, który wśród ruin szwalni wypatrzył i udokumentował porozrzucane metki znanych marek. Okazało się, że część metek należała do Reserved, marki należącej do polskiego koncernu LPP. Na początku większość producentów odżegnywała się od jakichkolwiek związków z właścicielem szwalni Rana Plaza, ale po kilku tygodniach śledztwa mediom i międzynarodowym organizacjom udało się ustalić, że znaczna część z nich nie miała pojęcia albo nie chciała wiedzieć o tym, że ich podwykonawcy korzystali z usług m.in. zawalonej szwalni. To wtedy znaczna część konsumentów usłyszała pierwszy raz o globalnym łańcuchu dostaw, dowiedziała się, że ubrania krajowych marek produkowane są tysiące kilometrów od siedziby ich właścicieli, do tego w warunkach urągających wszelkim standardom. Zdjęcia bieda-szwalni (sweatshop) pokazywały wszystkie najgorsze rzeczy, które przez lata ukrywała branża odzieżowa: brak przestrzegania jakichkolwiek zasad BHP w miejscu pracy ( w szwalniach w trakcie pożaru najpierw ratowano odzież, dopiero potem pracowników), zatrudnianie dzieci i małoletnich, molestowanie seksualne, warunki pracy zagrażające zdrowiu i życiu, głodowe stawki, brak możliwości zrzeszania się w związki zawodowe, praca ponad siły, zatruwanie wód gruntowych, stosowanie ogromnych ilości pestycydów, wykorzystywanie niewyobrażalnych ilości surowców, emitowanie większej ilości gazów cieplarnianych niż inne gałęzie przemysłu.

Choć wydawać by się mogło, że tego wszystkiego nie można ponownie ukryć i udawać, że nic się nie wydarzyło, to bardzo szybko o tym zapomnieliśmy - media i konsumenci - i znów zachwycaliśmy się nową kolekcją, nowym dropem, nowym wzorem i kolejną współpracą znanego projektanta z sieciówką. Na szczęście wiele osób nie zapomniało i dzięki temu narodził się ruch Fashion Revolution, który wykonał i nadal wykonuje żmudną edukacyjna pracę. Narodziła się również spontaniczna akcja #whomademyclothes?, która przyczynia się do zmiany postrzegania branży odzieżowej. 


 

 

 

 

 

Kilka lat temu coraz więcej nowo powstałych marek zrozumiało, że nie powinno się budować biznesu na wyzysku ludzi i dewastacji planety. Pojawili się również świadomi konsumenci, których nie interesował wyłącznie nowy fason sukienki czy krój marynarki, ale przede wszystkim rodzaj materiału oraz warunki, w jakich uszyto ubrania. Ci, którzy chcieli się dowiedzieć, w jaki sposób marki fast fashion szyją swoje ubrania wiedzieli już dlaczego u marki działającej w sposób odpowiedzialny trzeba za ubranie zapłacić trochę więcej. 



Dziś nie możemy polegać wyłącznie na dobrych chęciach marek, które mogą łaskawie, ale wcale nie muszą, dzielić się z nami informacjami na temat produkcji swoich ubrań. Wielu właścicieli globalnych firm nadal nie rozumie tego, że moda nie może zniewalać ludzi ani dewastować planety. Niestety nadal także zbyt wiele osób nie przejmuje się tym, w jaki sposób działa branża odzieżowa i nie stara się w żaden sposób wpłynąć na decydentów, urzędników oraz korporacje. 



Dziś, stojąc w obliczu kryzysu klimatycznego i pandemii Covid-19, jeszcze bardziej potrzebujemy rewolucji w modzie! Dołącz do Tygodnia Fashion Revolution - wystarczy, że założysz ubranie na lewą stronę, pokażesz metkę, oznaczysz markę, której chcesz zadać pytanie #whomademyclothes? i będziesz dociekliwa! 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

AddThis