Sandały z lat 70. / Torebka z lat 50. / Zegar z lat 60. |
Chyba jeszcze nigdy nie mówiło się tyle o modzie zrównoważonej i nie przykładało tak wielkiej uwagi do tego, skąd pochodzą ubrania, które kupujemy i jak wygląda proces ich produkcji. Dbałość o otaczające nas środowisko oraz życie w zgodzie z filozofią less waste sprawia, że coraz bardziej przyglądamy się naszym wyborom i staramy się świadomie podchodzić do codziennych zakupów. Wiem, że osób, które żyją w ten sposób jest wciąż mało, ale to dobrze, że codziennie w mediach słyszy się i czyta o kolejnych akcjach i trendach, które nie zachęcają do bezsensownej konsumpcji, ale skłaniają do zastanowienia nad tym, co i jak kupujemy.
Czym jest HAULTERNATIVE?
Ostatnio moją uwagę zwróciła akcja HAULTERNATIVE, za którą odpowiada organizacja Fashion Revolution, od 2013 roku czynnie działająca na rzecz ograniczenia konsumpcjonizmu i wspierania mody zrównoważonej. Nazwa akcji odnosi się do popularnych na YouTube filmików, w których blogerki oraz influencerki dzielą się swoimi zakupami. Fashion Revolution zachęca do tego, by przeprowadzać podobne akcje, ale bez kupowania nowych rzeczy. Wśród proponowanych w ramach Haulternative działań znajdziecie.Miłośniczki mody vintage oraz retro większość tych działań stosują w praktyce od lat. Spora część z nas kupuję ubrania i dodatki pochodzące z drugiej ręki. Często bierzemy udział w targach oraz spotkaniach retro, podczas których kupujemy nie tylko rzeczy vintage, ale także nowe, ale wyprodukowane i uszyte w Polsce przez małe firmy. Sporo osób samodzielnie szyje swoje ubrania retro albo kreatywnie je przerabia. W naszych szafach są ubrania, które noszą często ślady użytkowania, ale to sprawia, że kochamy je jeszcze bardziej.
Mój HAULTERNATIVE W 2018 roku
Na początku 2018 roku pisałam o tym, że chcę zmienić moje podejście do zakupów. Kupować mniej, nie dać się zwariować na wyprzedażach, ograniczyć kupowanie nowych ubrań, korzystać z second handów oraz serwisów typu Vinted. Czy mi się udało? Powiedziałabym, że połowicznie. Na pewno kupowałam mniej, omijałam sieciówki, nie wzięłam udziału w Black Friday. W ramach świątecznego prezentu kupiłam ręcznie wykonaną opaskę, na którą musiałam poczekać prawie miesiąc (SLOW).W zeszłym roku zorganizowałam pierwszą edycję RETRO MARKETU w Łodzi, podczas którego można było wymienić się ubraniami lub kupić/sprzedać używaną odzież retro. 19 stycznia organizuję drugą (RETRO MARKET VOL 2) i widzę, że jest popyt na takie wydarzenia, co bardzo mnie cieszy. W październiku wzięłam udział w organizowanym przez TextiLab maratonie szycia w rytmie retro, podczas którego opowiadałam o modzie retro oraz pomagałam przy produkcji sesji zdjęciowej.
Na blogu napisałam post o tym, jak skompletować garderobę retro, nie wydając majątku oraz starałam się promować polskie marki, które szyją ubrania pasujące do stylistyki retro.
W tym roku na pewno chcę jeszcze bardziej "odchudzić" swoją szaf, pozbyć się z niej ubrań, których nie noszę od dłuższego czasu, jednocześnie nie kupować nowych rzeczy. Wyjątek będę robić, tak jak pisałam o tym wcześniej, dla rzeczy vintage. Dlaczego? Przeczytajcie poniżej.
Dlaczego warto kupować vintage?
1. JAKOŚĆ
Fotografie z 1913 roku |
2. WSPIERANIE MAŁYCH BIZNESÓW
Rękawiczki vintage |
3. ETYKA
Talerz z Ćmielowa |
4. INDYWIDUALIZM
Nylonowe halki vintage |
ZA CO JESZCZE KOCHACIE VINTAGE?
Lampa z lat 60. |
ja dopiero poznaję vintage, dzięki odkrytej skrzyni babci z odzieżą sprzed kilku dekad. Za tymi ubraniami stoi bliska mi osoba. Poznaję nie tylko jej styl, ale także ducha epoki. Większość tych rzeczy uszyła własnoręcznie, wiec podwójna frajda dla mnie, osoby która również troszkę szyje :)
OdpowiedzUsuńTo kolejny wspaniały powód! Mam po mojej babci kilka osobistych drobiazgów, to rzeczywiście piękna rzecz odkrywać i wspominać w ten sposób bliską osobę.
OdpowiedzUsuńCo do jakości wiekowych przedmiotów zgadzam się z Tobą całkowicie, ja również w starych przedmiotach cenię ich piękne wykonanie, detale, przywiązywanie uwagi do najdrobniejszych szczegółów. Te przedmioty były zazwyczaj wykonywane ręcznie i choćby to jest w nich niesamowite, każdy przedmiot jest niepowtarzalny oraz ma swoją własną historię. Zawsze ciekawi mnie kto był poprzednim właścicielem rzeczy, która kupiłam oraz jakie były jego losy.
OdpowiedzUsuńTo też mnie zawsze interesuje. Jak wyglądała, kim była kobieta, która była wcześniejszą właścicielką danej rzeczy.
UsuńTakie rzeczy są jak wehikuł czasu. Nosząc płaszcz który moja babcia nosiła jeszcze 40 lat temu, czuję wręcz tamte czasy.
OdpowiedzUsuńZgadzam się także co do jakości, choćby wspomniany wcześniej płaszcz, jest w stanie idealnym. Był szyty na miarę, więc wiem, że nie spotkam nikogo w takim samym, upajająca myśl :)
Kocham zakupy vintage, bo za 17 zł można stać się dumną posiadaczką sukienki od krawca królowej Elżbiety II:) Zrobiłam kiedyś o niej wpis na blogu (tzn. o sukience:))
OdpowiedzUsuńJakość, styl, niepowtarzalność, pomysłowość. Za to uwielbiam rzeczy vintage. No i nie mogę tego nie powiedzieć - lampa jest zachwycająca. Skąd ją masz?
OdpowiedzUsuńAllegro :) Za 20 zł - no i działa
UsuńDo tego co zostało napisane wyżej dodam, że w moim przypadku działa również instynkt łowcy i późniejsza satysfakcja z upolowanego przedmiotu...do tego nie znoszę zakupów w tradycyjnych sklepach - głównie w GH - z powodu ogłupiającej muzyki (czasami zastanawiam się jak ekspedientki wytrzymują tam tyle godzin) tłumu i nieustającego szumu...choć dziwnym trafem tłum nie przeszkadza mi na targach staroci:-)
OdpowiedzUsuńNajwspanialsze w przedmiotach vintage jest to, że niosą za sobą historię poprzednich właścicieli, której pewnie nigdy nie poznamy i przez to jest taka fascynująca ;). Dużym plusem jest też to, że często można kupić coś za grosze, od niczego nieświadomego sprzedawcy. Np. ja upolowałam srebrne bransoletki z początku XX wieku za niecałe 20 złotych, a profesor łódzkiej politechniki, jak niesie plotka, znalazł na śmietniku meble o wartości sporego domu.
OdpowiedzUsuńVintage to przywrócenie estetyce należnego jej miejsca w świecie bylejakości, powtarzalności i rozwiązań typu "instant". Perfekcja w estetyce, estetyka perfekcji... Każdy inny styl (począwszy od lat sześćdziesiątych, które-moim skromnym zdaniem-wystrzeliły wprawdzie umysł ludzki na orbitę, za to kompletnie pogrzebały estetykę)to w pewnym sensie łatwizna, droga na skróty. Osoba, która nosi (nosi, czyli "odziewa się", nie gustuje i nie de-gustuje) dżinsy i powyciągane swetry może sobie pozwolić na błąd-jej styl poniekąd opiera się na błędzie właśnie, jeśli wiecie o co mi chodzi. Vintage natomiast jest niesamowicie czasochłonny i zachłanny, wymagający i "zazdrosny"-wymaga poświęcenia. Albo staje się pasją, albo w ogóle go nie ma. "Trochę vintage" to jak "trochę w ciąży" ;)-inaczej przekształca się w swoją własną parodię (ok, zgoda, istnieje coś takiego jak "stylistyka inspirowana vintage'ową", ale to już nie to samo). I właśnie ta bezkompromisowość i potrzeba całkowitego oddania nadaje wartość tej estetyce. Moja oldschoolowa predylekcja ma też mniej intelektualne, za to znacznie bardziej osobiste, emocjonalne źródło, a jest nim mianowicie pragnienie magii (tęsknota wspólna, jak przypuszczam, wszystkim miłośniczkom tego stylu ;)), chęć doświadczenia "baśniowego dotyku", przekształcenia otaczającej rzeczywistości w scenografię dla swojego prywatnego Przedstawienia...
OdpowiedzUsuń