czwartek, 30 maja 2013

Big Book Festiwal 22 - 23.06. Warszawa

Festiwal odbędzie się dopiero za kilka tygodni, ale już dziś warto zarezerwować sobie ten czerwcowy weekend i przyjechać do Warszawy.  Big Book Festiwal to nowa inicjatywa promująca czytelnictwo i angażująca uczestników w akcje artystyczne oraz literackie. W trakcie dwóch dni odbędzie się ponad 50 wydarzeń z udziałem niemal 70 gości z Polski i zagranicy.

Program festiwalu podzielony został na kilka bloków tematycznych. Mnie zainteresował przed wszystkim ten zatytułowany "Taka piękna historia", poświęcony przedwojennej Polsce oraz Berlinowi lat 20.

Blok ten rozpocznie się w sobotę 22 czerwca o godzinie 12:00 w przepięknych wnętrzach Cafe Bristol spotkaniem z Mają i Janem Łozińskimi, znanych wam na pewno z cyklu PWN poświęconego przedwojennej Polsce. W trakcie spotkania goście opowiedzą o rytmie miasta, nocnym życiu, jedzeniu i rozrywce tamtych lat. 

O godz. 14:00, najciekawsze według mnie, spotkanie z autorką książki "Moda w przedwojennej Polsce" Anną Sieradzką. Po rozmowie odbędzie się pokaz mody przedwojennej przygotowany przez piękne dziewczyny z Grupy Rekonstrukcji Historycznej BLUSZCZ



O godzinie 16:00 przeniesiemy się do Berlina i szalonych lat 20. Wszystko za sprawą rozmowy Moniki Małkowskiej z Iwoną Lubą o czasach Republiki Weimarskiej.

W niedzielę o godzinie 12:00 rozpocznie się dyskusja poświęcona rodzimej, przedwojennej przedsiębiorczości, opowieść o losach kilkunastu właścicieli firm związanych z gospodarką i finansami.



O godzinie 14:00 rozpocznie się spotkanie poświęcone życiu przestępczemu w przedwojennej Polsce. Rozmowa z Moniką Piątkowską dotyczyć będzie mrocznej strony codziennego życia polskiego dwudziestolecia międzywojennego.

O godz. 16:00 wraz z dziennikarką Agnieszką Obszańską zwiedzać będzie można eleganckie wnętrza Hotelu Bristol, który gościł między innymi Marlenę Dietrich.

Oczywiście w programie festiwalu jest mnóstwo innych ciekawych spotkań i paneli, o których przeczytacie na stronie wydarzenia.
Przez te dwa dni Warszawa żyć będzie książkami zgodnie z hasłem przewodnim festiwalu "Papier nie umiera nigdy". 

wtorek, 28 maja 2013

I need a drink - minibarki z lat 60.

Z wystrojem wnętrz inspirowanych stylem przełomu lat 50. i 60. kojarzy mi się kilka charakterystycznych elementów. Jednym z nich jest minibarek, bo gdzie, jak nie w stylowej szafce z podświetlanym wnętrzem, trzymać powinno się wykwintne trunki i eleganckie szkło, do jego podawania.


Mój barek znalazłam na Allegro. Poprzedni właściciel datował go na lata 60. ubiegłego wieku i tego się trzymajmy. Ma bardzo ładny odcień ciemnego orzecha. Podoba mi się zaokrąglony blat i wystające z jednej strony dwa elementy.


Z jednej strony barek posiada dwie półokrągłe półeczki, ale tym co urzekło mnie w nim najbardziej było jego wnętrze oraz oryginalna ozdoba na drzwiczkach.

 
Wnętrze obito seledynową tkaniną. W środku nie mogło zabraknąć światełka oraz lustra na drzwiach.



Na drzwiczkach widzicie metalowy element w kształcie kieliszka do szampana z bąbelkami.


Barek - lata 50./60. / szklanki lata 60./ wazon - lata 60.

Jeśli szukacie eleganckiego mini barku polecam zaglądać na Allegro. Już za 150 - 200 zł znaleźc można naprawdę piękne egzemplarze.



 Poniżej jeden z ciekawszych pomysłów na zaaranżowanie mini barku. Wykorzystanie do tego obudowy ze starego odbiornika telewizyjnego bardzo mi się podoba.


sobota, 25 maja 2013

Moda na pin up - dobrze czy źle?


Styl pin up staje się coraz bardziej popularny, chyba nikt nie ma co do tego wątpliwości. Coraz więcej imprez, warsztatów czy innych wydarzeń w całej Polsce, a także tu w Łodzi, ma w nazwie te dwa, robiące coraz większą furorę, słowa. Rozkloszowane sukienki, włosy zakręcone w loki i kocia kreska dobrze wyglądają na plakacie i równie dobrze się sprzedają.


Czy jest coś złego w tym, że organizowanych jest coraz więcej imprez skierowanych do dziewczyn zainteresowanych modą i stylem lat 50.? Oczywiście, że nie, ale fajnie by było, żeby tworzyły je osoby, które tym tematem "żyją" na co dzień. Dla których zjawisko pin up girls to coś więcej niż tylko chwytliwy slogan użyty na fali jego popularności. Chciałabym, żeby imprezy czy warsztaty tego typu organizowały osoby, które chcą podzielić się swoją pasją z innymi miłośnikami lat 40. i 50., a nie tylko zarobić na gorącym trendzie. I kolejny raz podkreślam - zarabianie na swojej pasji nie jest niczym złym. Jeśli uda się połączyć swoje zainteresowania z zarobkiem - wspaniale! 
Nie zrozumcie mnie źle. Nie mam monopolu na organizowanie w Łodzi jedynej i słusznej imprezy skierowanej do pasjonatów stylu pin up. Cieszą mnie takie inicjatywy, jak majowa noc w Scenografii z udziałem dwóch świetnych kapel rockabilly, przygotowana przez DJ Oldstyle. Cieszą tym bardziej, że odpowiedzialna za nią osoba od bardzo wielu lat związana jest z tym środowiskiem, żyje tym klimatem i teraz ma odpowiedni czas na organizowanie tego typu imprez i koncertów.
Może jestem naiwna, ale chciałabym, że takie wydarzenia powstawały z potrzeby serca, a nie z zimnej kalkulacji. I to, czy ktoś interesuje się tematem rok czy dwadzieścia lat - nie ma nic do rzeczy.

Moda na styl pin up ma i swoje plusy: dzięki coraz większej popularności tego zjawiska otwiera się więcej sklepów internetowych z odzieżą inspirowaną modą lat 50., dzięki czemu wszystkie miłośniczki tego stylu mają zdecydowanie większy wybór, niż powiedzmy dwa lata wcześniej. Chociaż nie każdego to cieszy, bo większa popularność przekłada się także na większą ilość dziewcząt, dla których moda inspirowana tym stylem, to po prostu kolejny trend, taki sam jak neonowe kolory czy czarno - białe paski. Jedna z Czytelniczek napisała na Facebooku  nawiązując do coraz większej popularności tego stylu "Z jednej strony to dobrze, z drugiej źle. Dobrze, bo będzie można łatwo sobie coś kupić, oraz ulica będzie lepiej ubrana. Źle, bo zaleje nas masa kobiet ubranych w tym stylu, nie zdających sobie z tego sprawy, podążających ślepo za wieszakami i tym co było na promocji. Zginiemy wśród tłumu identycznych, z łatką na czole "ofiara mody".
A wy co sądzicie na ten temat? Przeszkadza wam rosnąca popularności stylu pin up czy nie macie z tym żadnego problemu?





czwartek, 23 maja 2013

Orientalna podomka i chińska parasolka

W czym najchętniej chodzicie po domu? Ja najlepiej czuję się w długich, satynowych szlafrokach - dotyczy to głównie wiosenno - letniej pory roku, dlatego cieszę się, że chłodniejsze miesiące  mamy już za sobą. Ten przepiękny egzemplarz znalazłam w jednym z internetowych butików vintage. 

Granatowe tło szlafroka zdobią malowane kwiaty, wachlarze oraz wizerunki gejszy. Najpiękniejsze są jednak szerokie kimonowe rękawy.

Do mojej kolekcji papierowych chińskich parasolek dołączyło ostatnio także to ręcznie malowano cudo. 

Niestety, zamówiona jakiś czas temu na brytyjskim Ebay, przepiękna parasolka z lat 50. nie dotarła do mnie. No cóż, złodziej z Poczty Polskiej na pewno sprawił sobie elegancki prezent. 

Jedwabny szlafrok - vintage / Papierowa parasolka - allegro / Zegar z lat 50. - allegro
 
 


niedziela, 19 maja 2013

Zegar Kienzle - lata 50./60.

Zegar Kienzle - zdjęcie pochodzi z serwisu Allegro

Poszukiwanie idealnego zegara ściennego uważam za zakończone. Przeczesałam setki aukcji na polskim i zagranicznym serwisie - znalazłam kilkanaście świetnych modeli z lat 50. i 60., czasem cena za przesyłkę okazywała się zbyt wysoka (zegary ulokowane były w Wielkiej Brytanii), dwa razy zapomniałam o aukcjach i dwa piękne egzemplarze przeszły mi koło nosa (nie mogę odżałować szczególnie jednego zegara marki Junghans). Dziś znalazłam przepiękny model z przełomu lat 50. i 60.  z niemieckiej wytwórni Kienzle.

Z niecierpliwością czekam na przesyłkę i moment, w którym zegar zawiśnie na ścianie w salonie.




środa, 15 maja 2013

Termoloki i sztuczne owoce z lat 50.

Nie mam ostatnio zbyt wiele czasu na robienie zdjęć na bloga. Zajęta jestem małym remontem w salonie. Wymieniamy kilka mebli i możecie sobie wyobrazić, jak wygląda pokój pozbawiony regałów i gdzie znajdują się książki. Wszędzie. Piętrzą się pod ścianami, stoją w sypialni. I chociaż marzyły mi się szafki i komody z lat 60., to tym razem wybrałam funkcjonalne i szybkie w montażu meble pewnej znanej szwedzkiej firmy. 

Zdjęcia, które tu widzicie, zrobione zostały na szybko przed wyjściem jeszcze w kwietniu - na Fashion Week Poland. 
Włosy ufryzowane na gorących wałkach/ Płaszcz - Lady Pin Up
Poniżej także kilka ostatnich zakupów z brytyjskiego Ebay'a. Plastikowe owoce pochodzą z lat 50. Nie wiem jakie było ich pierwotne przeznaczenie, ale ja zamierzam użyć ich do ozdobienia letniego kapelusza.


Inspiracje z lat 50.


Poniżej bazy wykonane z sinamay, nadal niedostępne w naszym kraju, dlatego zaopatruje się w nie na brytyjskich aukcjach. Wybór jest taki, że nie wiadomo, na który się zdecydować.Ja wybrałam czarny z szerokim rondem oraz granatowo-biały.


Stare kalendarze z pin up girls oraz reklamami z lat 50. otrzymałam od Czytelniczki. Kilka z nich na pewno oprawię i udekoruje nimi ściany w kuchni lub przedpokoju.

Ozdobna świeca z Home&You/ Główka na pędzle lub kwiaty - lata 50.


sobota, 11 maja 2013

Torebki vintage z tworzywa sztucznego - Lucite bags

Marilyn Monroe z torebką wykonaną z tworzywa sztucznego
Współczesne torebki produkowane z tworzywa sztucznego kojarzone są zazwyczaj z taniością i niską jakością. W latach 50. natomiast były synonimem luksusu oraz przepychu. Dziś wielu znanych projektantów sięga po akryl i inne odmiany tworzywa sztucznego, a w ich kolekcjach z łatwością odnaleźć można inspiracje z lat 40. oraz 50., czasów, w których największe elegantki i gwiazdy złotego ekranu chodziły w butach z przezroczystymi obcasami, a w dłoniach trzymały stylowe torebki z plastiku.

Boom na produkty wytwarzane z tworzywa sztucznego zaczął się zaraz po zakończeniu II wojny światowej. Nowoczesne materiały i geometryczne formy obecne były we wnętrzach, we wzornictwie przemysłowym, chwilę później zaczęli wykorzystywać je projektanci związani ze światem mody.

Stworzone w 1931 roku,  przez chemika amerykańskiej firmy DuPont, tworzywo sztuczne nazwano Lucite. Nowy materiał akrylowy wykonany z polimetakrylanu okazał się udanym substytutem, zastępującym wcześniejsze tworzywa sztuczne, takie jak bakelit czy catalin, głównie ze względu na niską gęstość i wysoką wytrzymałość. Początkowo Lucite stosowano głównie w przemyśle militarnym, po zakończeniu II wojny światowej przystosowano go do wyrabiania biżuterii oraz dodatków.
 
Reklamy ze starych żurnali

W latach 40. wiele amerykańskich firm rozpoczęło produkcję torebek z nowego materiału, wśród nich znalazły się takie marki jak Llewelyn, Maxim, Rialto, Shoreham, Tyrolean, Venzer, Charles Foster, Arnold Originals and Gili Originals.
Większość torebek wykonywano z przezroczystego tworzywa bez podszewek, dlatego kobiety umieszczały w nich  kolorowe apaszki, by ukryć przed światem ich zawartość.
Popularnymi odcieniami była także szarość, brąz oraz delikatny róż.
Bardziej okazałe egzemplarze produkowano z plastiku imitującego macicę perłową lub szylkret. Pomysłowość ówczesnych projektantów nie znała granic. Powstawały torebki przypominające klatki dla ptaków, a z okazji koronacji Elżbiety II zaprojektowany został specjalny model.
Cięższy bakelit zastąpiono lżejszym tworzywem sztucznym zwanym po angielsku Lucite
Niezwykle modne były torebki wykonywane z plastiku, w którym zanurzono brokat, rafię, wstążki, jedwabne kwiaty, a nawet prawdziwe motyle. Ich wieczka ozdabiano kryształkami, koralikami, metalami szlachetnymi, sztucznymi perłami czy muszelkami. Wiele z nich ręcznie malowano.
Jednak najbardziej zachwycających torebek zaprojektowano tak, by podkreślić niezwykle czystą linię tworzywa sztucznego, z którego zostały wykonane.
Torebki uzupełnić można było także pasującą do kompletu papierośnicą lub puderniczką.

Komplet Wilardy - torebka, kosmetyczka oraz etui na pomadkę/ Fot. www.johnbigelowtaylor.com.

 Inspiracją dla powstających modeli  torebek okazały się pudełka na biżuterię wykonywane z tworzywa sztucznego. Tak właśnie rozpoczęła swoją działalność firma Willa Hardy'ego, założyciela marki Wilardy. Po tym jak Hardy zaczął projektować szkatułki na biżuterię i sprzedawać je na Fifth Avenue, sprzedawcy zaproponowali mu, by dodał do nich rączkę. Marka Wilardy, w okresie swojej największej popularności, produkowała 64 rodzaje torebek z plastiku, dostępnych w 14 różnych kolorach.
Torebki z lucite szybko podbiły serca gwiazd złotego ekranu, a w 1954 roku marka Wilardy otrzymała nagrodę Międzynarodowego Instytutu Mody "Quality, Fashion & Design".

Wilardy - torebki z laminowanego Lucite/ Fot. www.johnbigelowtaylor.com.

Wśród projektów Wilardy znalazło się wiele niezwykłych rozwiązań: torebki wypełniało konfetti w kształcie gwiazdek, pojawiły się także modele świecące w ciemności (na zielono lub lawendowo)! Jednym z ciekawszych projektów był komplet składający się z torebki i pasującego do niej kubełka na lód, których kształt inspirowany był kostką lodu, a rączki przypominały szczypce do ich nakładania.

Kosmetyczki Wilardy - ozdobione konfetti w kształcie gwiazdek, bardzo popularne w latach 50./ Fot. www.johnbigelowtaylor.com.

Sklep z torebkami w Nowym Jorku/ Zdjęcie pochodzi ze strony godutchbaby

Inni producenci zaadaptowali technikę rzeźbienia w kości słoniowej, dzięki czemu mogły zacząć powstawać coraz bardziej skomplikowane i okazałe wzory. Wielu producentów eksperymentowało z kształtami - powstawały torebki przypominające klatki dla ptaków, pudełka na kapelusze, beczki czy bębny. Były trójkąty, romby, a także torebki kilkupoziomowe.
Eksperymentowano też z kolorami - dostępne były modele kobaltowe, fioletowe, złote czy szmaragdowe.

Wiesner - torebki jak klatki dla ptaków, w środku dopasowane akcesoria/ Fot. www.johnbigelowtaylor.com.
Choć wykonywane z tworzywa sztucznego, torebki nie były tanie. Wyroby marki Llewelyn w latach 50. osiągały ceny przekraczające 65 dolarów (co stanowiło równowartość miesięcznego czynszu w Nowym Jorku). Wiele kobiet stać było na jedną torebkę z Lucite, a jej charakter zmieniano za pomocą kolorowej apaszki, wkładanej do środka i dopasowywanej do całego stroju.

Prywatna kolekcja - godna pozazdroszczenia! Zdjęcie pochodzi ze strony The Bungalow Blog
W latach 60., wraz z wynalezieniem tańszego winylu, torebki z Lucite stawały się coraz mniej popularne, aż ich produkcja została całkowicie zakończona.
Dziś modele z tworzywa sztucznego wytwarzane w latach 50. znaleźc można bez trudu w internetowych sklepach vintage (zagranicznych, w Polsce nigdy nie spotkałam się z taką torebką), na serwisach aukcyjnych Ebay czy na portalu sprzedażowym Etsy.
Ich ceny są zazwyczaj dość wysokie, wiele zależy od stanu, w jakim jest torebka, jej wykończenia oraz marki.
Na co warto zwrócić uwagę decydując się na zakup takiego egzemplarza? 

- pęknięcia, zwłaszcza w miejscu łączenia rączek czy wieczka. Chociaż lucite jest bardzo wytrzymałym materiałem, to pod wpływem zbyt dużego naciski czy uderzenia, pęka.
- rysy - jeżeli torebka była często używana, na jej powierzchni obecne będą zarysowania, co jest zupełnie naturalne w przypadku tego tworzywa
- w latach 50. wykonywano także torebki z tworzywa gorszej jakości, a ich wykonanie nie było tak doskonałe, mimo wszystko są to nadal bardzo piękne egzemplarze, które można kupić w bardziej przystępnej cenie.

Jeżeli chcecie dowiedzieć się więcej na temat tych przepięknych torebek polecam książkę Janice Berkson "Carry Me: 1950's Lucite Handbags, an American Fashion", do kupienia na stronie Amazon.co.uk



poniedziałek, 6 maja 2013

Z modą przez XX wiek - stała wystawa w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi


Po wizycie złożonej w Skansenie przy Białej Fabryce, zapraszam Was do wnętrza Centralnego Muzeum Włókiennictwa, a konkretnie -  na stałą wystawę poświęconą modzie XX wieku, przygotowaną w oparciu o zbiory Działu Odzieży.
Ekspozycja podzielona została na dwie części. Pierwsza obejmuje okres lat 1900 - 1939, druga skupia się na modzie od lat 40. do 90. ubiegłego wieku.
Część pierwsza prezentuje się zdecydowanie korzystniej nie tylko dlatego, że zgromadzone tutaj eksponaty interesują mnie bardziej. Klimat epoki starano się oddać poprzez zaaranżowanie scen z życia codziennego ówczesnej klasy średniej. 

Fragment efektownej sukni z początku XX wieku

Pięknie przybrane nakrycie głowy z początku XX wieku

Dużym atutem zaaranżowanych scenek jest umiejscowienie manekinów w przestrzeniach stylizowanych na ówczesne pomieszczenia. W salonie stoją meble oraz drobiazgi z okresu secesji, w sypialni łóżko oraz toaletka z lat 30., a także stylowe bibeloty.

Dużym minusem są szklane gabloty, w których umieszczono wszystkie manekiny. Rozumiem względy bezpieczeństwa prezentowanych eksponatów, rozumiem fakt, że ludziom przychodzą do głowy naprawdę głupie pomysły, ale przyjrzenie się z bliska kreacjom czy dodatkom, które umiejscowiono dalej jest bardzo utrudnione.

Toaletka prawdziwej elegantki


Wielki Gatsby - czyli lata 20., lata 30.
Zaproszenie na Bal
 
Zakupy u modystki - tutaj odnalazłabym się najlepiej. Przypatrzcie się niezwykłym nakryciom głowy.

Beżowy płaszcz to istne cudo, tak samo zresztą jak torebka.


 
Salonik z lat 30. Jedne z piękniejszych kreacji na wystawie.




Oj chciałabym te buty
Druga część wystawy poświęcona modzie z lat 1940 - 1990

Piękne kreacje z lat 40.
Błękitna suknia wieczorowa z lat 50., do tego wyszywana torebka i skórkowe rękawiczki

Fragment słynnego kostiumu Chanel

Broszka z lat 60.
Na przodzie czółenka Christian Dior z lat 60. XX wieku


Godziny otwarcia Centralnego Muzeum Włókiennictwa
Poniedziałek        nieczynne
Wtorek                9.00 - 17.00
Środa                  9.00 - 17.00
Czwartek             11.00 - 19.00
Piątek                  9.00 - 17.00
Sobota*               11.00 - 16.00
Niedziela              11.00 - 16.00
* W soboty na wystawy stałe wstęp bezpłatny (zwiedzanie bez asysty pracownika Działu Oświaty).
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

AddThis